c. d. n.
c. d. n.
Zanurzyliśmy się w powieść z zupełnie innego świata, bo dla dziecka cofnięcie się w czasie do XIII wieku, to jak wyprawa w kosmos. Wraz z kolejnymi stronami mój syn odkrywał, jak życie wyglądało wiele stuleci wcześniej, gdy nie istniały samochody, telefony, ba, nawet prądu nie było i wody w kranach. A jednak ludzie żyli i mieli się doskonale. Synek nie miał najmniejszych problemów ze zrozumieniem ówczesnych realiów. Największą wartością tej książki, przynajmniej moim zdaniem, są główni bohaterowie. Łukasz Wierzbicki owszem, bazował na autentycznych postaciach, ale osobiście nadał im charakter i charyzmę. Jana z Grabowej Doliny można określić mianem „siły spokoju”. Starszy zakonnik z czułością i pobłażliwością patrzy na otaczający go świat i ludzi. Umie wybaczać. Akceptacja własnych słabości i niedoskonałości stanowi jego wielką siłę i owocuje niezachwianą pogodą ducha. To wzór dla młodszego Benedykta – z recenzji książki Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana na blogu W Molikowie. Dziękuję!
Polecam Waszym uszom piękną audycję o książkach, także tych moich, na falach Radia dla Ciebie. Pojawia się w niej Olek Doba, bohater mojej ostatniej książki. Pojawiam się i ja. Opowiadam o drodze, którą przeszedłem od Afryki Kazika do Oceanu-pikusia oraz o inspiracji, którą są dla mnie autentyczne historie.
Za rozmowę i serdeczne wsparcie od samego początku dziękuję szczerze i gorąco Małgosi Berwid, czyli Ciotce Książkuli.
Bardzo lubię te wyprawy do Mongolii na spotkaniach z książką Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana! Za zaproszenie do udziału w projekcie Misja Benedykta Polaka dziękuję ŁCDNiKP.
Na tym niepozornym na pierwszy rzut oka zdjęciu jest kawałek misia Wojtka, korkowy kask Kazika, globus, biały wielbłąd i motocykl, który zajechał do Chin. Jest i ocean (zapowiedź kolejnej książki).
Na tym niepozornym zdjęciu jest odczytująca Irena Koźmińska (Prezes Fundacji „ABCXXI – Cała Polska czyta dzieciom„) i jest ślubujący Łukasz Wierzbicki. Ten, który od dziesięciu lat samozwańczo „krzewi ideę czytania dzieciom”… a od dziś możecie się do niego zwracać po prostu „panie ambasadorze”.
Pięknie i z pełną odpowiedzialnością dziękuję!
Na spotkaniach nie czytam swoich książek. Bo książka rządzi się zupełnie innymi prawami, niż spotkanie autorskie. To jest przyjaciel czytany w zaciszu. Rozdział po rozdziale. Przeżywamy powoli całą akcję. A na spotkaniu, gdy mamy większą grupę i czterdzieści pięć minut… staram się wykorzystać każdą chwilę, by przestraszyć, rozbawić, nauczyć, podzielić się swoimi doświadczeniami. Zachęcić. Po takim spotkaniu ja będę spocony i wykończony, a dzieci roześmiane i zaciekawione. Niektóre wrócą może tu, do biblioteki, by sprawdzić, czy ten człowiek mówił prawdę. Czy rzeczywiście książka kryje w sobie to wszystko, o czym opowiadał, magię, przygodę, romantyzm. Nie widzę siebie jako pisarza siedzącego za biurkiem i czekającego co się wydarzy. Nie! Ja w ślad za moimi książkami ruszam w świat. Trochę, jak muzycy rockowi, którzy nagrywają płyty, a potem koncertują, by swoją muzyką podzielić się na żywo. Staram się robić to samo. Dzielę się moimi historiami, opowieściami, pomysłami… i lubię te spotkania.
(fragment wywiadu dla Regionalna.tv w Cieszynie)
Moje tematy są odbiciem moich fascynacji. Pasjonują mnie doświadczenia minionych pokoleń, świat naszych przodków, odszukuję w nich wiele mądrości, siłę. Staram się przekuć to, co odnajduję na takie klucze, które mogą przydać się młodemu pokoleniu czytelników, naszym potomkom. To działa jak most, mam taką nadzieję. Pomiędzy historią i przyszłością – opowiedziałem w wywiadzie dla serwisu know-howhistoria.pl.
Dziękuję Adamowi Pawłowskiemu za inspirującą rozmowę!
Chcecie skosztować zupy grzybowej z XIII wieku? Proszę bardzo!
Dzięki tej książce dzieci nie tylko uczą się historii ale również tolerancji dla inności, cierpliwości, wytrwałości… no i geografii. Benedykt i Jan w deszczu i błocie, zimą, w śniegu i mrozie, utrudzeni, zziębnięci i głodni przemierzali mozolnie drogę do Kijowa. Jan rozchorował się i dostał gorączki. Wyzdrowiał… dzięki zupie grzybowej.
…po czym następuje przepis na zupę grzybową, tę z Wyprawy niesłychanej, z rozdziału „Czy to wywar z trufli?” (str. 34). Takie rzeczy tylko na annatoannatamto.pl, blogu zupełnie niezwykłym!
Wróżby dla Kuźmy ukazały się cztery lata temu jako kontynuacja powieści Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana. Czasem wydaje mi się, że to ta mniej ważna z moich książek. Aż nagle odnajduję taką recenzję: Tym razem nie ma mowy o wielkiej historii, tematem książki jest prawdziwa, wzruszająca przyjaźń, która trwa i działa mimo śmierci jednego z przyjaciół. Kuźma starzeje się szybko, ale wesoło, bo czuje się potrzebny i należy do wspólnoty rodzinnej swojego zmarłego kompana, który w spadku pozostawił mu opiekę nad siedmioma żonami, osiemnastoma dziećmi i tysiącami zwierząt. Wszystko bowiem dzieje się mniej więcej tam, gdzie rozstaliśmy się z Kuźmą w pierwszej książce. W tym przypadku Łukaszowi Wierzbickiemu udało się ułożyć piękną bajkę, po której przeczytaniu ma się ochotę przytulić dziadków lub pradziadków i wysłuchać ich historii.
(z recenzji na cudanakiju.pl)
Książkę znajdziecie TUTAJ… ale może lepiej, zamiast szukać książki, przytulcie dziadków i wysłuchajcie ich historii. Zachęcam! Dziękuję!
Oprócz ciekawego opisu wędrówki, która w 1246 roku była pierwszą tego rodzaju, oraz przypowieści o ludzkiej wytrwałości i sile ducha autor zapewnił nam dużą dawkę wiedzy historycznej. Co ważne, w tekście nie znajdziemy zbyt wielu dat, nazw własnych i streszczeń wydarzeń historycznych. To dobrze, bo dzieci mają dość podręczników w szkole, a sztuka pisarstwa Łukasza Wierzbickiego polega na tym, że po przeczytaniu „Wyprawy niesłychanej Benedykta i Jana” (…) ośmio- czy dziesięciolatek może przytoczyć więcej informacji o trzynastowiecznej polityce i cywilizacji, niż niejeden gimnazjalista – z recenzji na blogu Cudanakiju.pl.
Jak zwykle autor zapewnił czytelnikom moc wrażeń… W książce pięknie wydanej znajdziemy barwne opisy przyrody, ciekawe dialogi, uproszczone mapy, interesujące postacie. Wszystko to od pierwszych zdań tekstu, aż po ostatnie, tworzy cudowny klimat wyprawy. Brnąc z bohaterami coraz dalej w głąb nieznanego świata poznajemy dzikich i strasznych Mongołów, przekonujemy się, że wcale nie byli tacy straszni, mieli inne zasady i zachowania, ale pomimo odmienności należy im się szacunek i akceptacja. Przy tej książce na pewno nie będziecie się nudzić – z recenzji Wyprawy niesłychanej na blogu Historia Know-how.
Więcej o wyprawie do Mongolii przeczytacie w książce Wyprawa niesłychana Benedykta i Jana.
Za zdjęcia, wanilię i madagaskarskiego kogutka dziękuję Radkowi Jareckiemu,
za gościnę i serdeczność Przedszkolu nr 13 w Chełmie,
za zaproszenie Tadeuszowi Bonieckiemu, organizatorowi Dni Kultury Chrześcijańskiej w Chełmie!
Wpierw ukazały się dwa kopytka, za nimi długie nóżki, a następnie głowa. Podłużna, chwiejna, lśniła w promieniach wschodzącego słońca. Jeszcze chwila i pośród traw leżało drżące, nieporadne, czarne niczym diabeł, piękne niczym anioł źrebię.
Aha! – Stary Kuźma poderwał się na równe nogi (jedną prawdziwą i drugą drewnianą), wyskoczył z szałasu i pospieszył do zagrody. Kare źrebiątko dźwigało się niezdarnie u boku swojej mamy.
– Brawo, Czupiradło, śliczną masz córunię! Witaj na świecie, maleńka! – zawołał uradowany staruszek, klasnął w dłonie (jedną prawdziwą i drugą drewnianą), siadł na ziemi i przyglądał się z uśmiechem nowo narodzonemu konikowi. Z nagła porywisty wicher rozkołysał stepowe trawy. Kuźma podniósł się, zwrócił twarz ku ośnieżonym szczytom i wciągnął mroźne powietrze w płuca.
– Przyjacielu… – szepnął i zadrżał z niepokoju.
W oddali, na tle gór, ukazała się sylwetka jeźdźca na koniu. Niespodziewany gość, maleńki niczym mrówka, ogromniał z każdą chwilą.
…tak zaczyna się moja książka zatytułowana Wróźby dla Kuźmy.
Bardzo lubię tę historię.
Choć zmyślona, jest bardzo prawdziwa.
Każdemu z nas przydarzy się podobna przygoda.